Droga Krzyżowa - "Aby nam miłość w sercu nie wyschła"

Gdy cierpienie przychodzi co dzień,
gdy niesprawiedliwość często nas spotyka,
gdy nienawiść kłuje nasze serca,
istnieje niebezpieczeństwo,
że nam się to wszystko może udzielić.
Dlatego idziemy za Jezusem,
aby nam miłość w sercu nie wyschła.

I/ Pan Jezus na śmierć skazany

Kiedy wszyscy krzyczeli: „Na krzyż z Nim”,
Jezus stał spokojnie i milczał.
Gdy na nas spadają słowa pomówień,
osądów, plotek, rzucamy się, tłumaczymy,
chcemy wszystko wyjaśnić.
Chcemy się tak do końca usprawiedliwić,
że nawet nie zauważamy,
że usprawiedliwienie przeradza się w osąd,
że ze skazanych stajemy się oskarżycielami.

Jezu milczał, bo chciał, aby ci, którzy krzyczeli,
siebie mogli usłyszeć... w Jego milczeniu.
Jezus milczał, aby wśród tego krzyku osądu ludzkiego
usłyszeć głos Ojca.
Milczał, aby nie stracić tego, co najważniejsze –
głosu Ojca.

II/ Pan Jezus bierze krzyż na ramiona

I kiedy kazano Mu wziąć krzyż,
podniósł go w milczeniu.
Nie mówił, że ciążki, nie pytał, dlaczego.
Trudno milczeć, gdy nie wiadomo skąd
i dlaczego spada cierpienie,
gdy przychodzi niespodziewane niepowodzenie,
walą się ideały.
Wtedy najczęściej krzyczymy – dlaczego?
Dlaczego to na mnie przyszło?
Dlaczego właśnie mnie to spotkało?
Tym krzykiem chwytamy się wszystkiego,
co może nam pomóc.
A nie chodzi o cokolwiek, ale o krzyż,
który może nie ulży,
ale na pewno zaprowadzi do zbawienia.

III/ Pierwszy upadek Pana Jezusa

Kiedy żyje się szybko, gdy dobry wiatr
w skrzydła dmie, nie zauważamy,
że gubimy zasady,
że szarzeją nasze ideały i marzenia.
Nawet ich nie żałujemy,
bo chcemy żyć pełną piersią,
bo chce się po prostu żyć.

Tylko z czasem... życie jakoś dziwnie traci sens,
a dni stają się jakieś smutne.
Smutne, bezsensowne, bez celu, marzeń i zasad.
Tych samych, które decydują o szczęściu.

IV/ Pan Jezus spotyka swoją Matkę

Milczenie Matki i Syna. Przyzwyczailiśmy się
do milczenia matek, rozumiemy je.
One milczą, aby przeczytać milczeniem
nasze wzburzenie.
Milczą, abyśmy mogli się wykrzyczeć.
Milczą, aby nas zrozumieć.

A kiedy dziecko milczy wobec matki?
Najczęściej, gdy się z nią pokłóci.
Milczy uparcie nawet przez kilka dni,
aby zmusić matkę do spełnienia swoich zachcianek.
A kto z nas milczy, aby matkę zrozumieć?
Dlaczego nie milczymy w rozmowach – słuchając?
Bo nas nie interesuje to, co inni czują, co myślą.
My wcale nie chcemy ich zrozumieć.
Dlatego mówimy, mówimy, a jak to nie skutkuje –
krzyczymy.

A potrzeba niewiele – trochę milczenia.
Milcząc -        
            też się można 
                                   porozumieć.


V/ Pan Jezus wspomagany przez Cyrenejczyka

Pomóc komuś – jaki z tego pożytek?
Zadzwonić, napisać list, odwiedzić bliskich,
posiedzieć przy chorym – to strata czasu.
Więc nie tracąc niczego, zajmujemy się sobą.
Ale przychodzą też takie dni, gdy nam jest smutno.
Wtedy piszemy listy, dzwonimy do przyjaciół.
Gdy czujemy się opuszczeni, odwiedzamy innych.
Robimy to wszystko dlatego, aby sobie pomóc.

Takie listy, telefony, odwiedziny
są pomocą samemu sobie.
A kiedy napiszesz list, odwiedzisz przyjaciół,
aby pomóc
            Jezusowi?

VI/ Weronika ociera twarz Panu Jezusowi

Dotknęła chustą Jego twarzy.
Nawet jednym dotknięciem
można komuś pomóc.

Pamiętam grudniowe popołudnie.
Szedłem główną aleją do domu emerytów,
aby odwiedzić chorego księdza Edwarda.
Spadł pierwszy puszysty, miękki śnieg.
Dzieci w parku praskim szalały ze szczęścia.
Dwaj chłopcy nie mogli się jakoś ucieszyć.
Mieli sanki, ale nie było nikogo, kto by ich pociągnął.
Sprzeczali się, który pociągnie pierwszy
i gdzie się zamienią. Obok przechodziło dwóch
panów w kapeluszach. Jeden zatrzymał się,
spojrzał na chłopców i powiedział:
„Siadajcie, to was pociągnę”.
Widziałem radość tych chłopców
i mężczyzny w kapeluszu,
widziałem, jak wszyscy śmiali się ze szczęścia.

Taka mała pomoc „dziwnej” Weroniki.
Wystarczy tylko raz dotknąć,
by twarzy przywrócić radość...

VII/ Pan Jezus upada po raz drugi pod krzyżem

Dość łatwo jest upaść. Trudniej się podnieść.
Zapytałem kiedyś starszego kapłana:
„Co ksiądz robi, jak księdza coś zwali z nóg,
jak księdzu coś przykrego się przydarzy?”
„Pamiętaj – mówił – jak człowiek zanurzy się
w myślach, dlaczego tak się stało,
kto jest temu winien, co z tego będzie, to traci czas,
a szatan się cieszy, że cię wytrącił z czynienia dobra.
Nie zanurzaj się nigdy w bólu,
nie opłukuj się w goryczy. Zaprzestań tego!
Zacznij robić, co wcześniej robiłeś dobrego”.

VIII/ Jezus pociesza płaczące niewiasty

Są łzy radości i oczy wilgotne ze szczęścia.
Ale są też łzy gorące od bólu.
Łzy radości spływają wolno, są przezroczyste,
bo są łzami szczęścia.
Łzy przykrości są ciężkie i mętne,
bo zaprawione goryczą.
Po łzach można poznać przeżycia człowieka,
można zrozumieć jego serce.
Ale żeby czytać z łez, trzeba być delikatnym –
jak Jezus,
który patrząc na łzy uczył kobiety,
jak żyć.

IX/ Pan Jezus upada po raz trzeci pod krzyżem

Są upadki, które zaskakują,
upadki nieprzewidziane.
Ale są też takie, które można przewidzieć;
upadki na które „pracuje się” samemu.
O tym jednak nie chcą słyszeć ci,
którzy do nich zmierzają.

Nie chcą słyszeć o upadkach młodzi,
gdy im się czegoś zakazuje,
chroniąc przed błędami młodości.
Nie chcą słyszeć i starsi,
gdy się im do rozsądku przemawia,
że za dużo pracują,
że pieniędzy nigdy nie będzie dosyć,
że ta kariera jest niepewna.
Nie chcą usłuchać nawet lekarza,
że grozi im zawał.
Nie chcą nikogo posłuchać.
Aż się zwalą na ziemię
i wtedy z przerażeniem „słyszą”
swój upadek.

X/ Pan Jezus z szat obnażony

Dzisiaj nie zrywa się siłą szat,
aby człowieka obnażyć.
Dzisiaj świat delikatną muzyką, subtelnością świateł,
wyrafinowanym obrazem,
oszukując przynagla cię,
abyś sam pozbawił się szat dziecka Bożego.
Więc się nie daj! Nie daj się pozbawić godności!

Bo kiedy przyjdzie ci stanąć przed Panem
w chwili śmierci –
to nieswojo ci będzie stanąć bez godności.
Bez szaty,
którą w sakramencie Chrztu świętego
założył ci sam Jezus.

XI/ Pan Jezus do krzyża przybity

Przybity, a więc nic już nie mógł zrobić.
Opowiadał raz mój przyjaciel:
„Kiedyś przyszło mi leżeć w szpitalu po wypadku.
Miałem wówczas taki czas, gdy nic nie mogłem
robić, mogłem tylko leżeć. I wtedy, kiedy nic
nie mogłem zrobić, zobaczyłem, ile dobrego robią
dla mnie inni. Leżąc na szpitalnym łóżku zapisałem
sobie w małym notatniku, pod dniem wypadku:
„Zatrzymał się świat rzeczy małych,
abym mógł zobaczyć większe”.
I wtedy leżałem spokojniej”.

XII/ Pan Jezus umiera na krzyżu

Jedna ze starszych kobiet, do której nosiłem
Najświętszy Sakrament w pierwsze piątki
miesiąca, na pytanie: „Jak się Pani czuje?”
odpowiedziała: „Proszę księdza, boję się”.
„Czego się Pani boi?”
„Boje się śmierci. Boje się, jak będę umierać”.
„Dlaczego?”
„Gdyby ksiądz znał całe moje życie, to też by się bał”.

A Jezus umierał spokojnie,
tylko ziemia się trzęsła, słońce się zaćmiło.

Jak przeżyć życie,
żeby się nie bać spotkania z Bogiem?
Może po prostu,
z Nim przez życie
iść.

XIII/ Pan Jezus złożony na kolanach Matki

Prosi nas niekiedy mama: „Usiądź przy mnie,
opowiedz mi, jak ci to wszystko poszło. Usiądź,
niech na ciebie popatrzę. Nie było cię cały dzień”.
Prosi, bo się boi, że nie zdąży przytulić cię do serca.

Gdy Jezus dorósł, odszedł z domu.
Jego Matka myślała o Nim,
opowiadano Jej o Jezusie,
czasem do Niego szła.
Ale nigdy już nie mogła wziąć Go na kolana
i popatrzeć w Jego oczy –
aż na sam koniec.

Kolana matki zawsze są gotowe dla dziecka –
nawet gdyby ono umarło...

XIV/ Pan Jezus złożony do grobu

Jest takie pisemne świadectwo człowieka,
którego wojna oddzieliła od rodziny.
Po wojnie nie mógł odszukać swojej żony,
dom był doszczętnie zniszczony.
Pozostał mu jedynie na cmentarzu grób córki,
które zmarła tuż przed wojną.
Poszukiwał wciąż swojej żony, ale na nic.
Nikt niczego nie wiedział, ślad po niej zaginął...
Ale miłość do żony nadal trwała
i wciąż budził nadzieję.

Na Wszystkich Świętych przyszedł na grób córki,
klęknął nad kamienną płytą i modlił się.
W pewnej chwili dotknęła go czyjaś dłoń –
to była dłoń żony.
Żyła i pomyślała sobie, że jeśli on żyje,
to przyjdzie na grób ich dziecka.
I przy grobie się odnaleźli.


Miłości trzeba się uczyć.
Miłości trzeba szukać.
Miłością trzeba ochraniać.
Miłością trzeba się dzielić.
Miłość trzeba przyjmować,
a wtedy
miłość nam
z serca
nie wyschnie.



Ks. Krzysztof Pawlina

Komentarze

Prześlij komentarz